8.08.2013

[BTS, 3/6] Marzenia.



Niem zdążyłem się obejrzeć, było już kilka minut przed upragnionym przeze mnie południem. Siedziałem przy stoliku i co jakiś czas popijałem chwilę temu zamówioną wodę. Byłem świadomy, że przyszedłem za wcześnie, ale jakoś nie potrafiłem się powstrzymać. Od rana jakoś dziwnie się zachowywałem, ale tłumaczyłem to sobie tym, że to właśnie przez Daeila, przez to, że tak długo się z nim nie widziałem. Tak bardzo chciałem z nim porozmawiać, jak za starych czasów, ale naprawdę nie miałem kiedy. Napięty grafik i rola lidera w zespole skutecznie spędzały mi sen z powiek. 
Uniosłem głowę i spojrzałem na starszego ode mnie chłopaka, gdy poczułem jego dłonie na swoich ramionach. Z uśmiechem satysfakcji podniosłem się z krzesła i uściskałem go po męsku, bo przecież nie mogłem tak po prostu rzucić się w jego ramiona. Nie byłem ciotą, byłem prawdziwym mężczyzną. Musiałem jakoś zatamować tęsknotę, w szczególności w miejscu publicznym. 
- Widzę, że urosłeś. Nieźle - skomentował i rozczochrał moją bujną czuprynę, co skomentowałem cichym prychnięciem. Daeil uwielbiał mi dokuczać. Gdy mieszkaliśmy razem, robił to nieustannie. 
- Nic nie mów - powiedziałem nieco głośniej, niż zamierzałem, zwracając tym samym uwagę pozostałych gości. Posłałem im przepraszające spojrzenie, siadając z powrotem przy stole. Przygryzłem wewnętrzną część policzka, czekając na brata, który tuż po chwili obdarował mnie jednym z tych swoich czarujących uśmiechów. Westchnąłem cicho na ten gest. - Żyjesz jakoś? - zapytałem, nim podszedł do nas kelner. Nie zwróciłem na niego szczególnej uwagi, dlatego też zdziwiłem się, gdy po chwili znalazłem przed sobą biały kubek z czarną kawą. Spojrzałem pytająco na brata, który jakby mnie olał i odpowiedział na wcześniejsze pytanie.
- W miarę. Nieco męczy mnie siedzenie za biurkiem i wypełnienie tych samych papierów. Wolałbym zarabiać w nieco inny sposób, ale chyba lepszego nie znajdę - westchnął cicho, rozkładając się nieco na krześle. Wtedy też sobie przypomniałem, co dla niego było najważniejsze. Liczyły się pieniądze, ale z tego, co zauważyłem i sam mi powiedział, był już tym zmęczony. Życie bez realizacji marzeń potrafiło być upierdliwe i jakoś bez sensu, bez określonego celu. Chciałem go jakoś pocieszyć, dodać trochę otuchy, jak to zwykłem robić, ale nawet i to nie było mi dane przez los. 
Na mojej bladej twarzy pojawił się grymas, gdy usłyszałem piskliwy głos, który z czasem wydawał mi się być przesłodzony, taki cukierkowy, wręcz aktorski. Zerknąłem kątem oka na brata, który uśmiechnął się szerzej w stronę wejścia do kawiarni i zaczął machać nieznanej mi jeszcze dziewczynie. Jak się okazało, to właśnie ona go nawoływała i nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, już przytulała się do jego szyi. Moja szczęka zesztywniała, a dłoń mocno zacisnęła na jednym z ud. 
- Jessica.
- Namjoon.
Odpowiedziałem krótko na jej mało ambitne przywitanie, nawet się nie podnosząc. Zmusiłem się jedynie do sztucznego uśmiechu i sięgnąłem po gorący jeszcze kubek z kawą. 
Rozumiałem, że kobiety w tak upalne dni zakładały na siebie, jak najmniej. Nie chciały się usmażyć, ale uważałem, że ona przesadziła. Miała zdecydowanie za krótką sukienkę, w dodatku jej błękitny kolor nie pasował do zielonych oczu. Jako mężczyzna potrafiłem zwrócić uwagę na takie szczegóły, ale z perspektywy czasu wiem, że zachowywałem się jak zazdrosna dziewczyna, która nie miała nawet odwagi powiedzieć swojemu wybrankowi o uczuciu, jakim go darzyła. 
Kobieta usiadła obok swojego chłopaka i podziękowała za kawę, która po chwili została jej dostarczona. Przysunęła się bliżej niego i założyła nogę na nogę. Braciszek od czasu do czasu się jej przyglądał, ale to właśnie mi poświęcał najwięcej uwagi. Nieco się zawiodłem, bo myślałem, że to będzie jeden z tych naszych braterskich wypadów na miasto. Niestety, ale nie dość, że zmarkotniałem, to jeszcze moje nadzieje podczas ostatniej rozmowy przez telefon legły w gruzach. On naprawdę był wtedy z kobietą. 
Uniosłem głowę i zerknąłem kątem oka na pozostałych klientów. Po chwili, wśród nich dostrzegłem kogoś, kogo naprawdę nie miałem ochoty widzieć. Była to jedna z moich licznych i obsesyjnych fanek. Pojawiała się na wszystkich spotkaniach i zawsze coś dla mnie miała. Za pierwszym razem były to ciastka domowej roboty, nie ukrywam, że przepyszne. Za drugim był to list, w którym opisała wszystkie uczucia do mojej osoby. Trochę się zniesmaczyłem, bo przecież tak naprawdę mnie nie znała, więc skąd mogła wiedzieć, że mnie kochała? Oczywiście, że jej słowa bardzo mnie podbudowały, ale znacznie bardziej zniesmaczyły. 
Zagotowało się we mnie, gdy zobaczyłem, jak dziewczyna Daeila sunie swoimi palcami po jego umięśnionym udzie. Dodam, że dostrzegłem jej zachęcający uśmiech, który już tylko jedno sugerował. Aż westchnąłem z zażenowania. 
- Jesteśmy już ze sobą pół roku - oznajmiła blondynka, a mnie ciarki przeszły. - Poznaliśmy się na rozmowę o pracę. Dzięki niej nie tylko jestem sekretarką, ale i dziewczyną samego prezesa. Wspaniałe, prawda? - zwróciła się do mnie, a ja siłą woli powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. W końcu zrozumiałem, jak to wyglądało i aż wymownie spojrzałem na swojego brata. Ten tylko wzruszył wolnym ramieniem i spojrzał w bok. Według mnie jakoś do siebie nie pasowali, ale dzięki temu spotkaniu uświadomiłem sobie, że gdyby był ze mną, jego firma najprawdopodobniej by się rozpadła. Nie chodziło o moje umiejętności, bo byłem pewny, że mam lepsze kwalifikacje, niż ta durna blondynka, ale w obecnych czasach mało kto tolerował pary homoseksualne. Niby dwudziesty pierwszy wiek, a takie podejście do życia, że... szkoda gadać. 
- Wybaczcie na moment - powiedział i wstając od stołu, puścił dłoń nieco spochmurniałej kobiety. Może dziwne zagranie, ale tuż po chwili uśmiechnęła się szerzej i przesiadła o krzesło bliżej mnie. Nie spodobało mi się to.
- Słyszałam, że śpiewasz - zaczęła, bacznie mnie obserwując, co również nie przypadło mi do gustu. Czym prędzej sięgnęła po torebkę, z której wyjęła jakiś mały, niebieski notes i czarny długopis. Przewróciłem oczami. - Mogę autograf? 
Nie ukrywałem zdziwienia, bo tego się akurat nie spodziewałem. Mimo negatywnych uczuć, złożyłem swój podpis na którejś z kolei stronie. Jak mogłem wywnioskować, notes był przygotowany specjalnie na autografy, wspólne zdjęcia z jej ulubionymi osobami, przeważnie sławnymi, bo większość rozpoznałem. 
Ukradkiem spojrzałem w bok i na mojej twarzy pojawił się znikomy uśmiech, gdy spotkałem się z zazdrosnym spojrzeniem mojej fanki. Wyglądała, jakby zaraz miała zabić blondynkę, pokazać, gdzie jej miejsce. Tak naprawdę nigdy nie potrafiłem rozgryźć, co się działo w głowach fanek, które wręcz miały obsesję na moim punkcie. Potrafiły zrobić problem nawet z głupiego autografu, co mnie bawiło. 
- Co robisz? - zapytałem chłodno, gdy poczułem dłoń blondynki na swojej. Zdziwiony spojrzałem w jej stronę, ale pozostałem niewzruszony. Obserwowałem, jak jej smukłe palce powoli przesuwały się na moje ramię, drażniąc skórę pod materiałem białej koszuli. Nie musiałem reagować. Zrobiono to za mnie.
Jessica pisnęła przerażona i jak oparzona oderwała się ode mnie, prawie tracąc równowagę. Na jej głowie wylądowały pozostałości po truskawkowym koktajlu, a z mej krtani wydobył się gorzki śmiech. Nie trudno skojarzyć, że sprawczynią tego całego wydarzenia była moja obsesyjna fanka, która dumnie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, uwydatniając spory biust. No i zaczęło się przekrzykiwanie, na które westchnąłem i ponownie sięgnąłem po kawę, którą wypiłem duszkiem. 
- Co tu się dzieje? - odezwał się w końcu brat, bacznie obserwując obie kobiety. W tym samym czasie blondynka rozlała kawę na białym materiale koszulki mojej fanki. Cicho przełknąłem ślinę, gdy po krótkiej chwili mogłem zobaczyć jej piersi odziane w kusy biustonosz. - Co zrobiłaś?
- Ja?! To ta idiotka zaczęła! - krzyknęła dziewczyna brata, popychając go lekko w moją stronę. Na całe szczęście Daeil złapał równowagę, ale udało mi się dostrzec jego wymalowaną na twarzy wściekłość. 
Trochę leniwie wstałem z zajmowanego przez siebie krzesła i pomogłem bratu, chwytając od tyłu gotującą się w środku brunetkę. Była znacznie niższa ode mnie, bo jakoś o głowę. Dłońmi dotykałem jej płaskiego brzucha a wzrokiem świdrowałem szparę między piersiami. Na oko była to miseczka rozmiaru C. Przygryzłem nieznacznie dolną wargę, gdy kobieta przestała się szarpać i nieświadomie ocierać o mój tors. Westchnąłem z ulgą.
Na początku bawiła mnie ta cała sytuacja, ale z chwili na chwilę miałem jej już dość. Wrzaski i piski blondynki doprowadzały mnie do szaleństwa, a zarumieniona, wciąż będąca w moich objęciach dziewczyna nie reagowała. Odniosłem wrażenie, że to z powodu mojego dotyku. I za wiele się nie pomyliłem. 
Minęło może z pięć minut, nim blondynka poszła po rozum do głowy i usiadła obok swojego chłopaka, który objął ją ramieniem. Po chwili namysłu, zrobiłem to samo z brunetką, ale z taką różnicą, że ręce trzymałem już przy sobie. 
Atmosfera przy naszym stoliku była napięta. Nawet ciche komplementy ze strony fanki nie poprawiały mi humoru. Miałem dość tego spotkania, bo miałem nadzieję na miło spędzony czas z bratem, z którym nie widziałem się z moje dwa, trzy miesiące. Westchnąłem i ociężale podniosłem się z krzesła. 
- Wychodzę - odparłem nieco zdenerwowanym tonem, bo mimo, że siedzieliśmy tak z kilka minut, wciąż nie potrafiłem się uspokoić. W mojej głowie roiło się wiele nieprzyjemnych myśli i sam nie do końca wiedziałem, co się ze mną działo. Byłem wykończony. 
Nie zwróciłem na uwagi na brata. Nawet nie wiedziałem, czy się przejął moim odejściem, ale i również na to miałem wywalone. Uznałem, że gdyby naprawdę chciał się ze mną spotkać nie przyprowadziłby tej siksy. 
Gdy byłem wystarczająco daleko, zwolniłem i rozejrzałem się. Westchnąłem i przymknąłem na chwilę oczy, nie chcąc pamiętać o tym, co zaszło. Po prostu nie chciałem, by ten dzień był jeszcze gorszy. 
Baby, don't leave me. 
I know you still love me.
My lay lay lay lady...
Nieco się wzdrygnąłem, gdy usłyszałem tak dobrze mi znane słowa piosenki. Intuicyjnie spojrzałem w bok i uśmiechnąłem się pod nosem, gdy mym oczom ukazała się przepiękna szatynka. Nie mogąc się oprzeć, cierpliwie zaczekałem do momentu, w którym zakończyłaby swoje połączenie z nieznanym mi osobnikiem. Miała naprawdę piękny dzwonek telefonu. 
Gdy biały telefon ponownie znalazł się na stole, bez chwili zawahania zacząłem kroczyć w kierunku młodej kobiety, która z początku nie zwróciła na mnie uwagi. Po drodze sięgnąłem po jedną z lilii, która była sprzedawana na straganie przez jakąś starszą kobietę. Obdarowałem ją czarującym uśmiechem i zapłaciłem więcej, niż powinienem. Nie przyjąłem reszty i już po chwili stanąłem przed stolikiem.
- Jesteś VIPem? - zapytałem, przyglądając się włosom kobiety. Postanowiłem się przysiąść, ale nim to zrobiłem, wyciągnąłem w jej stronę dłoń, w której trzymałem kwiat. Uśmiechałem się. Ale ten uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy, gdy ta z pozoru piękna niewiasta uniosła swoją głowę. Zaniemówiłem, starając się ukryć przerażenie, co najwidoczniej mi się udało. Zabrała kwiat, delikatnie opuszkami palców muskając moją skórę. Przełknąłem ślinę i poprawiłem kołnierz koszuli.
Przez jej dotyk nie czułem się pewnie. Miała chłodne dłonie, przeszywające na wylot spojrzenie i nie potrafiłem się pozbyć tego niepokojącego uczucia, które ogarnęło moje serce. 
To była ona.
To była ta kobieta z koszmaru. 

5 komentarzy:

  1. Zastanawia mnie to "dziwne uczucie", którym Rapmon darzy własnego brata. Mam ogromną nadzieję, że nie darzy go miłością inną, niż braterską, bo to by było naprawdę bardzo, ale to bardzo skomplikowane i nie na miejscu. W dodatku nie spodobała mu się dziewczyna, która zjawiła się w kawiarni. Wybranka serca Daeila... Może i wyglądała jak taka pierwsza lepsza, ale nie można osądzać ludzi po pozorach, prawda?
    Czyli jednak Rapmon patrzy na brata pod tym "INNYM" kątem. To niedobrze... Bardzo niedobrze. Coś takiego w ogóle nie powinno mieć miejsca, ale mam nadzieję, że Rapmon po prostu trochę się zagubił.
    Ta nachalna fanka Rapmona dała czadu, nie ma co xD. Oblała Jessice (która zarywała do brata swojego faceta! Ździra! -,-) bez żadnego zawahania. Sama śmiałabym się w niebogłosy, gdyby to nastąpiło przy mnie xD. Szkoda tylko, że Rapmon poszedł ze spotkania niezadowolony. W końcu spodziewał się czegoś innego, ale co zrobić?
    Zastanawia mnie ta kobieta, która pojawiła się na końcu rozdziału. "Czarne długie włosy powiewały lekko na słabym wietrze, a twarz zdobił szeroki uśmiech, który jednak wydawał się milszy niż w moich koszmarach." - i teraz się zastanawiam, czy ona miała jakiś opętany wyraz twarzy, czy po prostu straszną urodę xD. Jestem ciekawa dalszej akcji z tą tajemniczą czarnulką ;> Czekam na nowość!
    Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do imienia pewnie,że mi to nie przeszkadza! :3 Rozdział bardzo mi się podobał,a jak wyobraziłam sobie walczące dziewczyny to myślałam,że zaraz popłacze się ze śmiechu! Już nie lubię dziewczyny starszego brata taka zdzirowata, bo tylko ten na chwilę zniknął,a już się dowalała do młodszego agrr.. Szkoda,że ten wypad nie do końca był tym wymarzonym ahh.. No nie wiem jak to się z braćmi potoczy, miejmy nadzieje ze pójdzie to w tym kierunku o którym myślę *_* Co do zakończenia,czy to nie jest przypadkiem ta dziewczyna z koszmaru ? No nic czekam na kolejny rozdział huhu, powodzenia i duuużo weny :)

    Yume

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno miłość między Rap Monem a Daeilem byłaby dość problematyczna. Poczułam zazdrość Rap Mona do dziewczyny jego brata. Widać, że mu się nie spodobała, a potem zaczęła go podrywać! Dużo naczytałam się ostatnio o saesung i byłam wkurzona, ale czasem dobrze jest mieć taką fankę XD A ta dziewczyna na końcu... Aż tak była brzydka? Jestem ciekawa, jak akcja potoczy się dalej!
    Hwaiting :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza myśl? "Osz w mordkę, to mam co czytać." Teraz tak myślę i stwierdzam, że szybko zleciało :D
    WAE!? Hahaha! Ta scenka z tymi babkami mnie powaliła na ziemię! No i współczuję bohaterowi, bo nikt chyba by nie chciał takiej natarczywej fanki, która w kółko latała by za swoim ulubieńcem... Dobrze, że mu się do domu nie wbiła.
    Czo to za dziewczyna na końcu :O trochę mi klątwę przypomina z opisu (jak to klątwa to ja nie czytam dalej xD) Weź mnie uprzedź, bo jej nienawidzę.
    Jednak Monster to ma tupet, tak sobie podchodzi i pyta się czy jest w jego fandomie... Z jednej strony dobrze, bo się nie cacka, ale z drugiej to mógłby zostać wyśmiany albo coś w ten deseń.
    W ogóle wiem co jeszcze chciałam :> Czy, aby przypadkiem Pan Namjoon nie kochał się w swoim bracie? No jak tak, to wiedz, że Cię kocham za ten pomysł! Jeeej... Pewnie inaczej potoczyłoby się jego życie, gdyby mu o tym powiedział...
    Czekam na kolejną część!
    Nie wymyśliłam nic z tymi bananami, więc napiszę po prostu: Hwaiting Bananie!

    I tak nawiasem: Henry i Amber majo nowy teaser - poczuj to xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opisane...czekam na wicej ;*

    OdpowiedzUsuń

Moderowanie komentarzy zostało wyłączone.

Tworzę dla siebie, ale publikuję dla zainteresowanych.
Drogi czytelniku, jeśli przeczytałeś, pozostaw swoją opinię, która nie tylko połechta me ego, ale i ułatwi pracę nad innymi dziełami. Dobrze jest widzieć sens prowadzenia bloga.