10.03.2013

[JongKey, 3/3] Obiecaliśmy coś sobie, oddałem Ci moje serce.

Muzyka: Suwabe Junichi - Still

Stałem przed drzwiami do pokoju Jonghyuna. W swoich dłoniach trzymałem bialą kopertę i gorączkowo zastanawiałem się, czy aby na pewno dobrze robiłem.
- Właśnie tak, masz być szczęśliwy z kobietą. Nie staraj się wracać do bolesnej przeszłości - pomyślałem i przykucnąłem, podpierając się dłonią o ciemnobrązowe panele przedpokoju. Zamknąłem oczy nie chcąc już dłużej o tym myśleć. Miałem dość. - Nigdy mnie nie zrozumiesz, ale właśnie tak będzie najlepiej - wyszeptałem, z wahaniem kładąc kopertę przy drzwiach.
Po chwili, podniosłem się do pionu i wzruszyłem bezradnie ramionami. W drodze do swojego pokoju w ogóle nie kontaktowałem ze światem. Wbrew wcześniejszym postanowieniom, cały czas myślałem o tym, o czym powinienem zapomnieć, ale nie potrafiłem. Nieważne, gdzie byłem, wszystko kojarzyło mi się właśnie z nim. Szurałem nogami, a dłonią dotykałem ściany obłożonej bordową, nieco chropowatą tapetą. Jakby to miało dać specjalny efekt. 
Przystanąłem, gdy zorientowałem się, że poszedłem trochę za daleko i ominąłem pokój, w którym miałem się ochotę zamknąć i już nigdy z niego nie wychodzić. O ironio losu... czemu właśnie ja? Z głośnym westchnieniem cofnąłem się kilka kroków i złapałem za klamkę, pchając nieco drzwi, które zaraz za sobą zatrzasnąłem. Rzuciłem się na miękkie łóżko, głowę zasłaniając jedną z porozrzucanych na nim poduszek. Zacząłem się torturować, odbierając sobie tlen, chcąc choć na chwilę odizolować się od otaczających problemów. Zgłupiałem, ale olałem sprawę i po chwili, gdy już naprawdę zacząłem się dusić, odrzuciłem wszystko, co mi przeszkadzało w dalszym istnieniu. Szkoda tylko, że nie mogłem pozbyć się własnego serca; wyrwać go bezboleśnie z piersi i żyć dalej, jakby nic się nie wydarzyło. 
Podświadomie czekałem na reakcję mężczyzny, którego wręcz pragnąłem u swego boku. Wiedziałem, że źle postąpiłem, chcąc go wyrzucić ze swojego życia raz i porządnie, ale nie kierowałem się wtedy własnym dobrem. W centrum mojej uwagi był właśnie on, Jonghyun. Bałem się, że związek z osobą tej samej płci mógłby zniszczyć mu życie. Wolałem go zranić, później jakoś po kryjomu pomóc i cieszyć się jego szczęściem. Ale byłem głupi. 
- Agrr - rozczochrałem sobie grzywkę, mamrocząc pod nosem nieistotne informacje. Podle się czułem i zrozumiałem, że postąpiłem nielogicznie. Przecież odwzajemniałem jego uczucie, więc... czemu? 
Minęły dwie godziny, a ja wciąż leżałem wgnieciony w drogi materac, wpatrując się w sufit. Nie zwróciłem uwagi na rozmazujący się obraz i mokre policzki. Wiedziałem, że to łzy. W końcu dach mieliśmy szczelny. Zacząłem tracić nadzieję na naprawienie swoich błędów, ale czego to ja też oczekiwałem bez własnej interwencji? 
Odwróciłem się na drugi bok i wtuliłem twarz w wilgotną poduszkę, zamakając przy tym oczy. Przykuliłem nogi i objąłem je rękoma, zaczynając myśleć. I nim się spostrzegłem, moje ciało obiegł nieprzyjemny dreszcz, gdy usłyszałem trzask drzwiami. Poddenerwowany uniosłem głowę i z grymasem na twarzy spojrzałem na wejście do swojego pokoju. Drzwi były zamknięte. O czym to ja myślałem? Ah, no tak... westchnąłem i zadrwiłem z samego siebie. 
Po chwili, gdy moja głowa ponownie opadła z rezygnacji na poduszkę, usłyszałem kroki. Pierw wolne, jakby takie niepewne, a potem wręcz walenie w podłogę. I ponownie podskoczyłem na łóżku, gdy po kolejnym trzaśnięciu drzwiami, usłyszałem krzyk. Krzyk Jonghyuna. 
- Chyba sobie żartujesz! 
Nie ruszyłem się. Jak wcześniej chciałem wszystko naprawić, tak w momencie, w którym miałem taką okazję, zawahałem się. Jak ja siebie za to nienawidziłem... przygryzłem wargę, gdy starszy mężczyzna przekręcił klucz w zamku. I po jaką cholerę go montowałem? 
- Błagam, powiedz mi, że to jakiś chory żart... - wyszeptał już spokojniej, ale jego głos drżał. Wiedziałem, czym to wróżyło. Jeszcze mocniej przygryzłem wargę. 
Leżałem do niego tyłem, nie chcąc pokazać prawdziwego siebie. Nie chciałem zaprzeczyć temu, co napisałem w liście. Chciałem, by w to uwierzył i żył szczęśliwe... ale moje serce tak do niego lgnęło, że po chwili zaszlochałem. Moje ciało zaczęło drżeć, a ja nie potrafiłem się wytłumaczyć. Nawet, jak Kim obszedł łóżko i przykucnął przy nim, chcąc dotknąć mojej bladej twarzy, strzepnąłem jego rękę. Gwałtownie podniosłem się do siadu i pokręciłem stanowczo głową. 
- Wyjdź - rozkazałem, wskazując palcem na brązowe drzwi. Moje zachowanie było tak sprzeczne z tym, co czułem, że aż straciłem wiarę w sobie. Pamiętam, jak krajało mi się serce i zamiast zrobić cokolwiek, co by poprawiło naszą sytuację, byłem uparty, jak osioł. Wciąż patrzyłem na jego szczęście, chcąc uniknąć pośmiewiska, jakim by się stał, gdyby nasz związek wyszedłby na jaw. 
Ku mojemu zdziwieniu, Jonghyun nawet nie drgnął. Wciąż kucał i bacznie mnie obserwował. Nim się spostrzegłem, przed nosem miałem już swój pognieciony list. Przełknąłem głośno ślinę. Nawet nie odważyłem się na niego spojrzeć i w ogóle to, jak ja się właśnie zachowywałem? Przecież to wszystko było tak sprzeczne, że... eh, on wiedział. Jonghyun wiedział, że kłamałem. Wystarczyło objąć moją twarz i zmusić mnie do spojrzenia w jego nieco zaszklone oczy, w których jednak widziałem nadzieję i jakby chęć walki. Czy to właśnie o mnie chciał walczyć? 
Między nami zapanowała cisza, która była jedną z najgorszych rzeczy, jakie mnie spotkały w życiu. Wciąż drżąc, przysunąłem się bliżej ściany. Oparłem się o nią plecami i się nieco wzdrygnąłem, gdy poczułem bijący od niej chłód. Albo to ja już byłem tak przewrażliwiony, nie wiedziałem. 
W pewnym momencie poczułem uginający się pod wpływem jego ciężaru materac i dotyk na ramieniu. Znieruchomiałem, kiedy poczułem jego dłoń na sobie i to właśnie z tego powodu szybko ją zabrał. Dziwnie reagowałem na jego gesty i słowa. Wcześniej tak nie było i wręcz pragnąłem jego towarzystwa. Miło spędzałem z nim czas, a obecnie to już nawet nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Chciałem się kierować sercem, ale byłem przekonany, że to właśnie rozum powinien wygrać. Ale co, jeśli mężczyzna już wiedział o moich wątpliwościach i tym, że kłamałem? 
Jonghyun poszedł w moje ślady i również oparł się plecami o ścianę, zginając przy tym jedną nogę w kolanie.
- Przepraszam - odezwał się pierwszy, co mnie zdziwiło. Nigdy nie lubił się przyznawać do winy, a teraz jakby poskromił swoją dumę i w końcu to zrobił. W odpowiedzi westchnąłem i spojrzałem na niego kątem oka. Kim Jonghyun, główny wokal w naszym zespole, który posiadał cechy prawdziwego przywódcy. Potrafił każdym dobrze pokierować i doradzić w razie potrzeby. Był ideałem, a ja wciąż nie wiedziałem, co zrobić. Dlaczego tak po prostu nie potrafiłem ponieść się emocjom i żyć chwilą? - Wybacz mi - dodał, gdy wciąż milczałem. Poczułem jego ciepły oddech na swoim policzku i wtedy wiedziałem, że zaczynało się robić niebezpiecznie. Nie chciałem, by moje uczucia wygrały. Musiałem dobrze ocenić sytuację, ale mimo tego poczułem, jak wciąż mokre od łez policzki zaczęły mnie piec. Zażenowany pochyliłem głowę z nadzieją, że jednak nie dostrzegł mojej reakcji, ale się przeliczyłem. Pewny swego objął palcami mój podbródek i zmusił do kontaktu wzrokowego. I to był moment, w którym wymiękłem. Moje serce zabiło szybciej, a po policzkach spłynęły kolejne łzy, które starł kciukami. Po kilku próbach, w końcu spojrzałem w oczy mężczyzny, w których dostrzegłem jakiś dziwny, ale jednocześnie pociągający mnie blask. Sunąłem wzrokiem wzdłuż jego idealnej twarzy i kiedy tylko zatrzymałem się na jego pełnych wargach, przygryzłem jedną ze swoich.
Mruknąłem, kiedy poczułem jego gorącą dłoń na swojej szyi.
- Przepraszam - wyszeptał ponownie, lecz tym razem do mojego ucha. Wzdrygnąłem się i nie rozumiałem zaistniałej sytuacji. Dlaczego tak dziwacznie reagowałem? I dlaczego akurat przy nim? Nie dane mi było dłużej się nad tym zastanowić, bo pod wpływem jego czułego pocałunku cicho westchnąłem. - Wybaczysz mi? - powtórzył swoim wręcz anielskim głosem. Skurczył mi się żołądek, ale niespecjalnie dałem tego po sobie poznać. Czułem się winny, bo to właśnie ja powinienem błagać go o wybaczenie za te podłe słowa. To właśnie ja musiałem przeprosić, ale nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Nawet wtedy, gdy ponownie owiał swoim oddechem moje już i tak napuchnięte od wcześniejszego przygryzania wargi. 
- Przymknij się - wyszeptałem, łapiąc dłońmi za kołnierz jego czarnej koszuli. Przyciągnąłem go bliżej siebie i złożyłem na jego ustach krótki pocałunek. Nie do końca wiedziałem, co miałem zrobić. W takiej sytuacji znalazłem się po raz pierwszy i nie czułem się zbyt pewnie. Ponadto, odniosłem wrażenie, że wokaliście wcale to nie przeszkadzało. 
I te cholerne uczucie w żołądku, które nasilało się z każdym pocałunkiem. Cicho westchnąłem, gdy już któryś raz z kolei poczułem jego parzący dotyk na swojej skórze. Było mi tak przyjemnie, że aż w to nie potrafiłem uwierzyć. Zaledwie kilka minut temu leżałem skulony i zapłakany, modląc się o takie zakończenie. 
- Przepraszam - tym razem to ja wyszeptałem, gdy postanowiłem na chwilę przerwać te delikatne pocałunki. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony, po czym obdarował mnie jednym z tych swoich czarujących uśmiechów. Nie byłby sobą, gdyby też nie przewrócił teatralnie oczami, wywołując tym samym mój cichy śmiech. 
- Nie przejmuj się. Wszystko w porządku, dopóki jesteś obok.
Tutaj to ja przewróciłem oczami. Oczywiście, że nie spodziewałem się takich słów, ale już bez przesady. Mój depresyjny stan zaczął zanikać i tym samym zacząłem bardziej realistycznie patrzeć na zaistniałą sytuację. Jonghyun nie widział problemu w kontynuowaniu naszej znajomości, jakby nic się nie wydarzyło. I wtedy uznałem, że musiał mieć serce z kamienia albo po prostu tak bardzo mnie uwielbiał. Nie potrafiłem jednoznacznie stwierdzić, co się działo w jego sercu, ale natomiast byłem pewny jednego - nie chciałem go zostawiać. Chciałem być przy nim i żyć lepiej, niż do tej pory. Pragnąłem się mu odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie zrobił i być lepszym partnerem, bo chyba tak właśnie mogłem siebie nazwać. 
- Key! Jesteś tu? - usłyszałem i ponownie drgnąłem, spoglądając uważnie na mężczyznę, który wciąż leżał obok. Przełknąłem głośno ślinę i przeczesałem swoje gęste włosy. Nie wiedziałem, co robić, bo jako tako nic szczególnego się nie wydarzyło. Koledzy mniej więcej kojarzyli naszą sytuację, ale od samego początku oferowali swoją pomoc. Pomyślałem nawet, że nasz widok niebywale by ich ucieszył, bo i próby przed koncertami czy też do nowych teledysków byłyby przyjemniejsze. Atmosfera była w końcu najważniejsza. 
Westchnąłem, gdy zobaczyłem, jak klamka się porusza, ale co dziwniejsze - drzwi się nie otworzyły. Wtedy też westchnąłem, przypominając sobie, że wokalista je zamknął. Zaśmiałem się cicho. Potwierdziłem swoje istnienie i poinformowałem o swoim wyjściu w celu przygotowania kolacji dla całego zespołu. I właśnie w tym momencie Jonghyun uśmiechnął się od ucha do ucha. Nieco się zdekoncentrowałem. 
- W takim razie pójdę wziąć prysznic - oznajmił nagle i podniósł się z łóżka, klepiąc mnie lekko po udzie. Zmarszczyłem brwi i po chwili wzruszyłem ramionami. W głębi siebie byłem szczęśliwy, że wszystko zaczynało się układać, że wszystko miało być w porządku. 
Starłem resztki łez z policzków i westchnąłem, krzyżując nogi. Sięgnąłem nawet po telefon z zamiarem znalezienia jakiegoś nowego przepisu, którym mógłbym się pochwalić przed chłopakami, ale zaraz też z tego zrezygnowałem. W końcu byłem niesamowitym kucharzem, a do udobruchania ich serc nie trzeba było wiele. 
Gdy usłyszałem, jak drzwi do łazienki się otwierają, a była ona połączona z moim pokojem, uniosłem głowę i nieco zamarłem. Ciężko było określić, co wtedy poczułem, ale możliwe, że aż rozchyliłem usta z zaskoczenia. Jonghyun opierał się o framugę, mając na sobie tylko ręcznik, który szczelnie okrywał jego biodra. Krople wody kreśliły jego idealnie wyrzeźbione mięśnie na torsie, a mi brakło już słów. Jak się okazało, wyszło na to, że to tylko ja miałem dwuznaczne myśli, które niebywale rozbawiły mojego partnera. Chciał tylko swoją koszulkę, która od tygodni wisiała na krześle przy biurku. Kolejne pogrążenie i salwa śmiechu, która rozniosła się po łazience, unosząc się echem i w mojej sypialni. Porażka.

Choć nie wiem co, zawsze będziemy razem.
Gdy jesteśmy smutni, gdy jesteśmy szczęśliwi, pozostańmy razem do końca.
Nie mów o jutrze. Kochajmy się, jakby dziś był ostatni dzień.
- Big Bang - Monster

8 komentarzy:

  1. mmmm świetne zakończenie! takie urocze i słodkie. wiesz, że się bałam, że jednak między nimi do niczego nie dojdzie? myślałam, że będzie sad end itd, ale ku mojej uciesze wszystko ładnie się skończyło. jeju, teraz czekać na one shota z GD i TOP *.* już nie mogę sie go doczekać! ach i jeszcze to o medycynie sądowej. szczerze? pod tym względem podziwiam, bo to cholernie trudny temat

    OdpowiedzUsuń
  2. Kyaaaaaaaaaaaaaaa! Cudownie! To było jednocześnie tak urocze i tak seksowne. Mrauuuuuuu! Na całe szczęście wszystko między nimi się ułożyło. Yaoi musi mieć szczęśliwe zakończenie. :D:D Szkoda mi tylko że to już koniec, bo bym poczytała jak to tam u nich się układax ^^
    Brawo Black - jesteś cudowna! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skromnie przemilczę fakt, jak to kocham JongKey i happy endy w ich wykonaniu...
    Pomimo naszych rozmów na temat tego shota, nadal trwałam w przekonaniu, że tego szczęśliwego zakończenia nie będzie. Nie mam pojęcia czemu. Robiłam to podświadomie i zdecydowanie wbrew sobie :P Jednak trochę cukierkowości musi być. Oj tak.
    Oh Key, Key... Następnym razem powinien być bardziej przygotowany na "atak" Jonghyuna i wyskoczyć, zamiast tak na ubierany, to w samych bokserkach. A jak! Już to widzę... Hue hue hue :P
    Gratuluję doprowadzenia pierwszej partówki do końca :) Poniekąd to całkiem spory sukces i jest się z czego cieszyć.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. No i widać czasem opłaca się czekać :3 Po ostatniej części bałam się,że może jednak nie być happy end'u,a tu proszę! Szkoda że to już koniec Jongkey... I oczywiście co do Twojego pytanie ja bym bardzo chciała kolejne! Bo w sumie nie za długie, coś się dzieje i zaskakujesz, a to sie ceni! W epilogu najbardziej chyba rozbroił mnie kurczakożerca." Nie przeszkadzajcie sobie" haha tak jakby zastanie swoich dwóch kumpli w łóżku było czymś normalnym ^-^ w sumie, w dzisiejszych czasach wszystkiego można się spodziewać. O czym to ja... Ah tak! krótko: podobało mi sie bardzo!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam tylko jedno słowo w głowie - EPILOG?!
    Już?
    Wychodzę na złego czytelnika, ale sorry, nie mogę tego przeboleć. Dwa naprawdę dobre notki na których spokojnie można by oprzeć kilka kolejnych rozdziałów. Dlaczego tak drastycznie skróciłaś to opowiadanie?
    Ja wiem, oneshot to oneshot, ale udało ci się stworzyć postacie tak udane, że zamykając wszystkie możliwości jakie im nadałaś klamrą epilogu, spłaszczyłaś tą historię, zabrałaś jej możliwość dalszego poruszania czytelnika. Cieszę się, ze szczęśliwego zakończenia, ale w sumie raczej usatysfakcjonowałoby mnie smutne, bo po odczuciach, które wcześniej wywołałaś, byłoby sensowniejsze i mogłoby jeszcze raz, na koniec trafić prosto w serce, niełatwe, ale najszczersze :p
    Nie wiem czy nie napisałam zbyt pogmatwanie, pewnie tak, trochę mi smutno po prostu. Będę czekała na kolejne twoje dzieła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg, zobaczyłam w tle G-Dragona i już wiem, że to będzie mój ulubiony blog, nieważne, czy ten się tu będzie pojawiał, czy nie, czy może tak! Cholera, w dodatku są moje ulubione pairingi, nooo! Jak się czyta blogi innych, to aż wena na własny idzie. Kurde, daje Cię do linków swoich, żeby nie zgubić.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Takiego zakończenia się nie spodziewałam; zaskoczyłaś mnie, co jest dużym plusem. Jestem wierną fanką JongKey i pozostanę nią chyba do grobowej deski. Kocham ich, a widząc na twoim blogu opowiadanie z nimi, uśmiechnęłam się szeroko. Piszesz niezwykle ambitnie i dojrzale, choć tak naprawdę nie wiem ile masz lat. Nie zmienia to jednak faktu, że zostaję stałą czytelniczką bloga.
    Być może przełamię się i przeczytam coś z Big Bang, ponieważ sądzę, iż w twoim wykonaniu wyjdzie to naprawdę świetnie.
    Twoja twórczość chwyciła mnie za serce i jestem pewna, że nie uwolnisz się ode mnie przez najbliższy, długi czas...
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. Ombre. [http://haiiro-no-yoake.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń

Moderowanie komentarzy zostało wyłączone.

Tworzę dla siebie, ale publikuję dla zainteresowanych.
Drogi czytelniku, jeśli przeczytałeś, pozostaw swoją opinię, która nie tylko połechta me ego, ale i ułatwi pracę nad innymi dziełami. Dobrze jest widzieć sens prowadzenia bloga.